Gdzie zjeść w Seulu: Herbaciarnia Addictea - zdjęcie tytułowe

Gdzie zjeść w Seulu: Herbaciarnia Addictea

Azja, Korea Południowa, Seul mar 24, 2023

Jeśli herbaciany tytuł sprawił, że pomyśleliście o miejscu zdolnym od samego progu oczarować nozdrza gości hipnotyzującym woniami najrozmaitszych liściastych mieszanek, zaś swym wystrojem, do którego opisu nic nie będzie tak dobrze pasować, jak słowo „przytulny”, rozluźnić i ukoić jeszcze przed zajęciem miejsca przy stoliku, to przepraszam. Addictea powołano do istnienia w zupełnie innym celu, aniżeli te przyświecające klasycznym herbaciarniom, których skądinąd także w Seulu nie brakuje. Lokal na bazie anglojęzycznej gry słownej sugerujący swą nazwą dłuższą relację konsumencką określiłbym jako laboratorium herbaty, mające na celu wyniesienie znanych nam z galerii handlowych stoisk z bubble tea, do miana… religii.

Z ziemi tajwańskiej do Korei

Choć filozofia bubble tea została zapoczątkowana na Tajwanie, status tajwańskiej wyłączności nie trzymał się jej długo. Dobra nowina o zbawiennie pysznej herbacie z tapiokowymi kuleczkami szybko rozprzestrzeniła się bowiem po wschodniej Azji, docierając w efekcie w niemal wszystkie zakątki globusa. Zaryzykuję przy tym twierdzenie, że proces jej międzynarodowego eksportu bez udziału koreańskiej fali nie byłby aż tak skuteczny

Powyższy, mam nadzieję bezbolesny, rysik historyczny zdaje się całkowicie uprawomocniać igranie z uzależnieniem w lokalu Addictea, jako świątyni należącej do wyznania po części także koreańskiego, a na pewno w Korei popularnego i lubianego

Trening decyzyjności

Jeżeli polskie odłamy herbacianej religijności spod znaku bubble tea mnogością dodatków są w stanie skutecznie podważyć moje zdolności decyzyjne, nie mam słów na to, co stało się ze mną w Addictea. Barierę poznawczą napotkałem już na samym początku – przy wyborze bazy napoju. Japońska zielona herbata z prażonym ryżem (genmaicha) czy chińska osmantus – mogę brzmieć całkiem mądrze, ale to tylko dlatego, że sobie to wygooglowałem, a i tak nie miało to zbytniego przełożenia na spodziewane wrażenia kubków smakowych. Gamę uzupełniały stanowiące już znacznie łatwiejsze zadanie dla wyobraźni smaków szlagiery, takie jak: jaśmin, liczi czy mieszanka brzoskwiniowo‑różana.

Rozwiązanie „problemu” bazowego nie oznaczało bynajmniej, że dalej będzie już z górki. Kolejny – mleczno‑bezmleczny dylemat nie zafrapowałby zapewne tylko amatorów frappe na owsianym, ale chyba nawet oni nie byliby gotowi na kilkustopniową skalę słodkości i temperatury podania. Tuż przed metą decyzyjny pociąg zajeżdżał wreszcie na stację „dodatki”, która stanowiła największe (i w zasadzie jedyne) spowolnienie w znanym mi do tamtej chwili procesie wyboru idealnej herbacianej ambrozji w stylu bubble tea.

Gdzie zjeść w Seulu: Herbaciarnia Addictea - zdjęcie 1
Gdzie zjeść w Seulu: Herbaciarnia Addictea - zdjęcie 2
Gdzie zjeść w Seulu: Herbaciarnia Addictea - zdjęcie 3
Gdzie zjeść w Seulu: Herbaciarnia Addictea - zdjęcie 1 Gdzie zjeść w Seulu: Herbaciarnia Addictea - zdjęcie 2 Gdzie zjeść w Seulu: Herbaciarnia Addictea - zdjęcie 3

Mr. Bean

W rezultacie, to występujące w zmiennych proporcjach wygodnictwo i ciekawość zawyrokowały o rezygnacji z herbacianej inwencji twórczej na rzecz odgórnie przygotowanych propozycji kompozycyjnych. Wygodnictwo nie wydaje się wymagać pogłębionego rysu charakterologicznego, zaś ciekawość, która nie jest już w tej sytuacji tak oczywista, skupiona była wobec dość silnego przekonania, że coś o nazwie „Mr. Bean” nie powinno chyba znaleźć się w herbaciarni… A jednak znalazło się nie tylko w herbaciarni, ale wkrótce także w mojej dłoni.

Mleczna herbata z minikluseczkami ryżowymi i serowo‑fasolową posypką przedstawiła mi się, jako do bólu koreańska tak i całkowicie przyćmiło to ewentualne obawy na gruncie smakowego rozstrzału między nią a moim dotychczasowym wyobrażeniem o bubble tea. Ekspedient dość niepewnie wręczał mi pokaźnych rozmiarów kubek słodko‑słonej ewentualnej przyjemności, od razu zastrzegając, że bez dodatkowej opłaty gotów jest przygotować coś mniej ryzykownego, gdybym jednak nie został fanem herbaty z dodatkiem – było nie było – ryżu, sera i fasoli

Obaj wykazaliśmy się więc niewiarą – on nie wierzył w to, że ta odsłona bubble tea podpasuje komuś, kto nie wygląda na mieszkańca Azji, ja z kolei nie wierzyłem, że odważyłbym się to przyznać. Na szczęście nie musiałem. Z niedowierzaniem przyznałem, że to grożące rewolucją żołądkową połączenie okazało się zaskakująco dobre!

Bierzcie i pijcie z niego wszyscy

Na wypadek gdyby ironiczna powłoczka zbyt szczelnie otuliła powyższą opowieść, chciałbym wprost powiedzieć, że skrywa się pod nią prawdziwie entuzjastyczna polecajka zarówno lokalu Addictea, jak i „Pana Fasoli”. To oczywiście niejedyne miejsce na mapie Seulu i całej Korei, w którym spróbujecie zmutowanej wersji bubble tea. Jako jej zdeklarowany fan agituję na rzecz ich gremialnego odwiedzania.

Źródła

  • https://britannica.com/topic/bubble-tea
  • https://instagram.com/addictea.kr/
  • https://restaurantguru.com/Addictea-Seoul