Czy o nacji, która na kawę mówi „kopi” (tak mniej więcej należałoby wypowiedzieć oznaczające ją znaki 커피), a napój ten poznała dopiero pod koniec XIX wieku, wypada mówić: kawosze? Jeszcze jak! Po koreańskim otwarciu na handel międzynarodowy u schyłku dynastii Joseon, kawa błyskawicznie znalazła się nie tylko na pałacowych stołach, lecz także w przełykach mieszkańców na całym półwyspie, by dziś Międzynarodowa Organizacja Kawy (International Coffee Organization) mogła donosić, że Koreańczyk średniorocznie wypijają aż 512 filiżanek kofeinowego likieru! Wygląda więc na to, że niektórzy z większą częstotliwością wlewają w siebie kawę, niż wodę.
Wszystko by im się udało, gdyby nie ci wścibscy Japończycy…
Jak zwykle, na drodze do koreańskiej „najszości” – tym razem w wyścigu o to, której nacji dalekowschodniej Azji należy przypisać pierwszeństwo w kawowej introdukcji – stanęła Japonia. Wprawdzie niektórzy „azjatyccy wyspiarze” uważają, że kawa dotarła do nich za pośrednictwem Duńczyków jeszcze przed rokiem 1700, jednak źródła historyczne powątpiewają w to, by Japończycy byli świadomi jej istnienia przed restauracją Meiji w 1868 roku. Z kolei joseońskie otwarcie na świat datowane jest na rok 1882. A więc – jeden rabin powie: Korea, inny rabin powie: Japonia.
Jak już coś robić, to na najlepiej na świecie!
Koreańczycy nie zwykli podchodzić do niczego pobieżnie, nawet jeśli sprawa tyczy się kwestii tak pospolitej, za jaką mogłoby uchodzić picie kawy. To właśnie z Korei wywodzi się ponad połowa ogólnoświatowej liczby tak zwanych Q‑qraderów, których obrazowo i – mam nadzieję niezbyt obraźliwie – określiłbym certyfikowanymi oceniaczami kawy (odpowiadająca za merytorykę procesu pozarządowa organizacja Speciality Coffee Association bynajmniej nie ma koreańskich korzeni, które mogłoby tłumaczyć dominację Koreańczyków w tej dziedzinie).
Wielu z nich prowadzi specjalistyczne butiki kawowe, których także jest tu najwięcej na świecie. Właśnie w ten nurt wysublimowanego spożycia kawy wpisała się kawiarnia Hanyakbang.
Seulska Ulica Pokątna
Nikt o zdrowych zmysłach nie pchałby się z ekscytacją na twarzy w ten ciemny zaułek szerokości niezbyt barczystego homo sapiens. Raczej bocznemu przemieszczeniu się wąską i przesadnie – zdawać by się mogło – okablowaną uliczką, wedle stereotypowych wyobrażeń, powinny towarzyszyć urynalne wrażenia zapachowe, nie zaś wyczuwalna nawet dla kawosceptyka charakterystyczna kawiarniana woń. No i gdzie to naznaczone wątpliwą empatią pytanie „masz jakiś problem?”?
Lokal Hanyakbang, z uwagi na położenie przywodzące na myśl harrypotterową ulicę Pokątną, zyskał status retro miejscówki, za którym podąża stylistyka kilkupiętrowego wnętrza. Równie trudne, co wybór kawości i słodkości, jest więc znalezienie najbardziej klimatycznego stolika (oraz dotarcie do niego po skrzypiących i zdecydowanie jednokierunkowych schodach z pełną dobroci tacą w rękach).
Odwołująca się do tradycyjnej zielarni nazwa Hanyakbang, zgodnie z założycielskim zamierzeniem, wyraża wolę przygotowywania prozdrowotnych kawowych naparów. Nawet jeśli podważyć ich skuteczność w leczeniu ciała, czyż znajdzie się szaleniec gotowy podważyć to, że tutejsza kawa w takim anturażu leczy duszę już samym swym zapachem?
Ale przecież ja nie lubię kawy
Kto by pomyślał, że w seulskiej kawiarni Hanyakbang nie tylko miło spędziłem czas, ale jeszcze napisałem o tym post. Zupełnie jakbym zapomniał, że przecież nie przepadam za kawą. Na tym jednak koniec – nie podejmuję się oceny kawowych walorów smakowych, za to z przyjemnością donoszę, że oferta cukiernicza oraz ogólny klimat lokalu (w szczególności randomowe akwarium bodajże na drugim piętrze) ujęły mnie bez reszty.
Źródła
- https://90daykorean.com/coffee-in-korean/
- https://atlasobscura.com/places/coffee-hanyakbang
- https://kocis.go.kr/eng/webzine/201809/sub03.html
- https://koreabyme.com/coffee-hanyakbang-the-retro-cafes-seoul/
- https://nescafe.com/gb/coffee-culture/travel/south-korean-coffee/
- https://pheurontay.com/coffee-hanyak-bang-euljiro-3-ga/
- https://sca.coffee/about