Do grona podmiotów marketingowych promujących Bagno Całowanie w pierwszej kolejności należałoby zaliczyć naszego niedawnego i przy tym niechcianego towarzysza cywilizacyjnego – koronawirusa COVID-19. Kiedy szlag trafił słoneczne włoskie plaże, hiszpańskie wybrzeże czy ciepłe wody Adriatyku, z rzadka wyściubiane poza własne domostwa nosy, więdły, wyczuwając kolejne pandemiczne wieści obwieszczane za pośrednictwem nowatorskiego na owe czasy kanału komunikacyjnego – konferencji Ministerstwa Zdrowia.
W realiach zabarykadowania wałami usypanymi z maseczek chirurgicznych i murami wzniesionymi z rolek papieru toaletowego, zastanawialiśmy się raczej, czy w pobliskim supermarkecie była już dostawa srajtaśmy, nie zaś, czy i gdzie wyjechać w najbliższe wakacje. Ta specyficzna sytuacja przydała popularności lokalnemu patriotyzmowi podróżniczemu, skupiającemu się na niewyłapywanych dotąd przez radar turystycznej ciekawości pobliskich atrakcjach pozwalających na chwilę oddechu od koronawirusowych komunikatów informacyjnych przy jednoczesnym zachowaniu bezpiecznie bliskiego dystansu do antycovidowego schronu.
A jeśli narodowa kwarantanna nie okazała się wystarczającym argumentem przemawiającym za krótkodystansowymi i jednocześnie zdystansowanymi społecznie wycieczkami, swą rekomendację dołożyła także Martyna Wojciechowska, która w ramach inicjatywy ohasztagowanej #zwiedzajlokalnie promowała niezbyt dalekie, przydomowe przeszpiegi turystyczne. Przekaz był o tyle silny, że tym razem, dla „Kobiety na krańcu świata”, tytułowy „kraniec świata” znalazł się około trzydziestu kilometrów na południe od Warszawy.
Bazując na instagramowych doniesieniach, uznałem, że wypromowane przez duet Martyna-COVID Bagno Całowanie, w początkowej fazie pandemii mogło doświadczać niespotykanego dotąd oblężenia. W swoją prywatną podróż w te rejony wybrałem się więc po stosownym, a nawet nieco przydługim, wyczekiwaniu – pod koniec zimy anno Domini 2022.

Na wypadek gdyby zachęta pandemicznej kobiety na krańcu świata w sercu Mazowsza nie była wystarczająco przekonywająca, nawet sama nietypowa nazwa tego miejsca jest w pewnym stopniu intrygująco ciekawa, choć jej pochodzenie nie chwyta za serce tak, jak można się tego było spodziewać. Nie ma bowiem związku z żadną legendą o, dajmy na to, nieustraszonym rycerzu wyswobadzającym z bagiennnych sideł piękną białogłowę, z którą wiódł potem długie i szczęśliwe życie. Zamiast tego, bagno zapożycza swą nazwę od pobliskiej wsi Całowanie, w której – poza typowymi domostwami – mieści się także (nikogo to chyba nie zdziwi) sala weselna.


Bagno Całowanie to więc tylko pozornie romantyczna dywizja Mazowieckiego Parku Krajobrazowego, stanowiąca przy tym największe torfowisko niskie na Mazowszu (o powierzchni ponad trzech tysięcy hektarów). Wysokościowy epitet definicyjny odwołuje się do sposobu zasilania wodnego – przy pomocy wód powierzchniowych i gruntowych, odmiennego niż w przypadku torfowisk wysokich, powstających przede wszystkim za sprawą wód opadowych.





Kompozycyjnym dopełnieniem krajobrazowym są kilkumetrowe pagórki wydm śródlądowych będących pozostałością ostatniego zlodowacenia. Wokół nich rozlokowały się rybne stawiki oraz opuszczona późno zimową porą kawiarenka.



Bagno Całowanie – za i przeciw
Miła Czytelniczko i Miły Czytelniku, jeśli na myśl o kolejnym spacerze w tym samym warszawskim parku, co zwykle, przypomina się Wam przedwczorajsze śniadanie, Bagno Całowanie, wydaje się najlepszym lekarstwem na trawienie uroków codzienności.
Dodatkowym atutem niepowszedniej przechadzki w przyrodniczych realiach torfowiska niskiego niechaj będzie brak biletów wstępu. Nie obowiązuje też biletowy ekwiwalent w postaci konieczności zainscenizowania nazwy miejsca (czyt. obejdzie się bez całowania).
Źródła:
- Raczyńska I., Bagno Całowanie. Martyna Wojciechowska pokazała niezwykłe miejsce w Polsce, http://turystyka.wp.pl/bagno-calowanie-martyna-wojciechowska-pokazala-niezwykle-miejsce-w-polsce-6571600567560896a
- http://podroze.onet.pl/gdzie-na-weekend/martyna-wojciechowska-poleca-bagno-calowanie/w4ss38r
Recent Comments