Odmieniana bywa przez wiele, nie tylko turystycznych przypadków. Gdy w 2018 roku chorwaccy piłkarze ocierali się o mundialowe złoto, ich przeciwnikom z Francji – jak donosiły wówczas memowe wysypy, których wiarygodności podważać przecież niepodobna – kibicowali nieliczni. Co takiego mają w sobie Chorwaci i Chorwacja, że nawet niektórzy Francuzi mieli rezygnować ze wspierania swojej drużyny narodowej, na rzecz barw układających się w biało‑czerwoną kratę?
Pierwsze skojarzenie – Wybrzeże Dalmatyńskie
Chorwacka linia brzegowa to popularny środek łagodzący skutki nadmiernej ekspozycji na polską codzienność. Dubrownik, Split, Trogir, Makarska – wielu było, choć nie wszyscy pamiętają. Nadadriatycki wywczas często wspomagany bywa możliwymi do zakupu po ukończeniu osiemnastego roku życia płynami o niepotwierdzonym działaniu leczniczym, które jednak są w stanie wymazać istotne fragmenty turnusu ze świadomości kuracjuszy. Krążą wręcz legendy o jednostkach wybitnych, które ponowny wyjazd dokładnie w to samo miejsce chorwackiej riwiery, zdolne są przeżywać tak, jakby były w nim pierwszy raz.
O dostępność (nie)zapomnianych chorwackich przeżyć dbała niegdyś przyjazna polskim portfelom kuna – lokalna waluta, którą jednak, wprowadzone z początkiem 2023 roku euro odprowadziło wprost do numizmatycznych katalogów. Poziom eurowych cen zdaje się jednak nie odstraszać siły nabywczej złotego od bajecznie błękitnych wód Morza Adriatyckiego, w którym kąpiel – inaczej niż w przypadku Bałtyku – nie niesie ze sobą ryzyka odmrożeń ani wczesnych objawów hipotermii. Kilkugodzinną trasę nad polskie morze bez oporów na kilkunastogodzinną trasę Polska‑Chorwacja zamieniają więc pary, grupy znajomych, a nawet wielodzietne rodziny, które w imię plażingu są w stanie przyjąć z godnością trudy tak długiego zamknięcia w blaszanej puszce zwanej samochodem, częstokroć w wariancie zapełnienia wszystkich dopuszczonych przepisami miejsc siedzących.
Chorwacja dysponuje – jak dumnie donosi jej krakowski konsulat – 5TWARDASPACJA790 kilometrami wybrzeża, które ciągnąca się wzdłuż niego Dalmacja wprowadziła na międzynarodowe salony pod nazwą dalmatyńskie. Ta forma zetknięcia lądu z wodą, powstająca w wyniku zalania pasm górskich usytuowanych równolegle do linii brzegowej, występuje w przyrodzie dość rzadko, przede wszystkim właśnie u wybrzeży Chorwacji, która z kotła bałkańskiego zdała się wyjść na preferencyjnych warunkach, niemal całkowicie zagradzając Bośni i Hercegowinie dostęp do morza. Przełóżmy jednak ten mało informatywny wywód geograficzny na polskie kryteria z dziedziny nadmorskich wczasów: gdyby nie kamieniste, chorwackie plaże, miłośnicy parawaningu mogliby oddawać się swej pasji na dystansie ponad 7,7‑krotnie większym, niż na polskim wybrzeżu.
O tym, czy Polak potrafi osadzić w nadmorskich otoczakach paliki potęgi i rozpiąć między nimi pstrokatą płachtę prywatności (każdy wymiar kiczu byłby tu chyba lepszy od barw polskiej flagi), nie dane mi było się jeszcze przekonać. Choć po kilku minutach spędzonych w plażowym bezruchu, znudzony zaczynam szukać sobie jakiegokolwiek zajęcia (choćby miałoby być to usuwanie nadmiarowych zdjęć z galerii telefonu, skądinąd bardzo pożyteczne z punktu widzenia ograniczoności wbudowanej pamięci), jestem przekonany, że słynne, chorwackie wybrzeże ma wiele do zaoferowania także turystom spod sztandaru „Wyjazd nie jest od odpoczywania!”. Po co więc poświęciłem powyższy fragment rozważaniom na temat unikatowości chorwackiego wybrzeża, skoro go jeszcze nie przemierzyłem? Sam nie wiem – chyba właśnie dlatego, że kiedyś chciałbym tu trafić.
Stolica wzgardzona?
Tymczasem zapraszam Was do „mojej” Chorwacji, która ma oblicze całodziennego – aktywnego i niezwykle zróżnicowanego – city breaku w Zagrzebiu. Czas ten uważam za wystarczający by poczuć klimat chorwackiej stolicy, a zarazem zasiać w sobie ciekawość i chęć zwiedzenia reszty tego kraju.