Jak to zrobić, żeby napisać post o Islandzkim Muzeum Fallologicznym i jednocześnie uniknąć konieczności dodawania alertu o treściach pornograficznych? Mam nadzieję, że pomoże mi w tym wymyślna nazwa owej jednostki wystawienniczej. Ciężko mi będzie jednak ukryć, że w środku na odwiedzających czeka kolekcja około 300 zwierzęcych penisów.
Jak do tego doszło???
Rejkiawickie muzeum penisów to niewielki rodzinny biznes o naprawdę oryginalnej odpowiedzi na pytanie: „Jak to wszystko się zaczęło?”. Był rok 1974, kiedy Sigurður Hjartarson – założyciel i pierwszy kustosz fallicznej kolekcji, a w owym czasie dyrektor szkoły w niewielkim miasteczku Akranes – otrzymał od swych podwładnych bycze przyrodzenie…
Motywacją skrywającą się za tym osobliwym podarunkiem był dość niskich lotów żart, który wyewoluował w leitmotiv kolejnych prezentów wręczanych dyrektorowi. Letnie etaty niektórych nauczycieli w ośrodkach wielorybniczych zaowocowały zaś dołączeniem do rodzącej się kolekcji także morskich eksponatów.
W latach 80. Sigurður dysponował zbiorem trzynastu okazów, na którą składały się penisy wielorybów oraz falliczna reprezentacja blisko połowy islandzkich ssaków lądowych. Prawdopodobnie to właśnie w tym okresie zapada decyzja, by tę połowę rozszerzyć do pełni całości.
Muzeum wędrowne
Gdy falliczny licznik wskazał 62 eksponaty, Sigurður zdecydował się wyjść do ludzi ze swym osobliwym hobby, otwierając w 1997 roku niewielką salkę muzealną w Rejkiawiku. Odwiedzający nie poznali się jednak na oryginalnej tematyce wystawy, dlatego – zapewne bez większego żalu – w roku 2004 zabrał swą kolekcję do Húsaviku – islandzkiej stolicy wielorybich rejsów widokowych.
Penisowy magnat zaczął więc oferować swoją usługę jako dopełnienie morskiego pokazu żywych okazów lub otarcie łez w przypadku jego braku. Podczepienie się pod koncept dobrze znanej atrakcji turystycznej zaowocowało zwiększeniem zainteresowania wystawą wśród odwiedzających, a nawet zagranicznych mediów.
Nowa era islandzkiej fallologii
Dopełnienie zbioru penisów islandzkich ssaków lądowych przy udziale ostatniego brakującego ogniwa – przyrodzenia homo sapiens – było ostatnim z osiągnięć ojca założyciela, który w 2011 roku namaścił syna Hjörtura na swego następcę.
Jedną z pierwszych decyzji nowego zarządcy był rejkiawicki come back, który okazał się ogromnym sukcesem. Od tamtej pory, w wyniku rosnącej popularności oraz ekspozycji, muzeum jeszcze raz zmieniło swoją siedzibę, pozostając jednak w granicach islandzkiej stolicy. Obecnie instytucja użycza przestrzeni wystawowej największej kolekcji penisów na świecie.
Na jednym końcu jej skali znajduje się ważący 70 kilogramów 170-centymetrowy penis kaszalota (przed zakonserwowaniem w celach ekspozycyjnych narząd ten osiąga natomiast 5 metrów długości i nawet 350-450 kilogramów), zaś drugi zajmuje kilkumilimetrowy członek chomika, w którego podziwianiu pomaga szkło powiększające. Ponieważ pośmiertne pozyskanie penisa od pierwszego z deklarowanych darczyńców z gatunku homo sapiens zakończyło się formalinowym fiaskiem, muzeum wciąż czeka na ludzki członek, eksponując w zamian pisemne deklaracje przekazania organów rozrodczych przez entuzjastów kolekcji.
Przedłużeniem głównej ekspozycji jest sekcja eksploatująca penisy artystycznie oraz gabloty wystawowe udowadniające, że fallicznymi motywem obdarzyć można dosłownie każdy przedmiot użytku codziennego. Przekonują o tym również… klamki w drzwiach toalet. W muzealnym sklepiku kupić zaś można falliczno‑tematyczne pamiątki, a kawiarenka zaoferuje penisokształne gofry czy piwo Moby Dick Pale (Wh)ale.
Falliczny dylemat
Czy ktoś zdoła zaprzeczyć temu, że islandzki instytut fallologii zdeklasował konkurencję w wyścigu po miano najbardziej osobliwego obiektu muzealnego Rejkiawiku. Sam nie wiem, czy gościom bardziej przystoi uczona zaduma doceniająca zgromadzone eksponaty naturalne, czy może jednak nieco speszony uśmiech wywołany artystyczno‑pamiątkarsko‑barową odmianą penisów przez wszystkie przypadki. Odwiedzając wystawę, warto mieć na uwadze, że rozterki te nie byłyby aktualne, gdyby Sigurður Hjartarson zamiast zwierzęcych członków, kolekcjonował – dajmy na to – znaczki pocztowe.
Źródła
- https://independent.co.uk/travel/news-and-advice/at-iceland-s-phallological-museum-size-is-everything-2319332.html
- https://phallus.is
- https://phallus.is/history
- https://phallus.is/phallic-cafe
- https://podroze.dziennik.pl/swiat/artykuly/511195,muzea-nietypowe-zwiedzanie.html
- https://visitreykjavik.is/service/icelandic-phallological-museum