Þúfa (lub – przy wykorzystaniu wyłącznie podstawowego zestawu łacińskich literek – Thufa) oznacza kępę lub niewielkie wzgórze. Oba te tłumaczenia są w kontekście bohatera niniejszego posta trafne, choć najbardziej adekwatne byłoby chyba ich połączenie – kępiaste wzgórze. Jeśli nie wiecie, jak wygląda taki twór, zapraszam Was do rejkiawickiego portu – spróbujmy dowiedzieć się, dlaczego ten dziwny obiekt zajął prominentną lokalizację na końcu nadoceanicznej promenady.
Wisienka na porcie
Trawiasty pagórek Þúfa ma dużą szansę usatysfakcjonować nasze telefony i smartwatche, zapewniając wyrobienie dziennego limitu kroków. Aby doń dotrzeć, trzeba przemierzyć modną dzielnicę Grandi, w której rewitalizacyjne zapędy zaprowadziły fancy‑kawiarenkowy zamęt pośród wciąż czynnych zakładów przemysłowych.
To właśnie jeden z nich – przetwórnia ryb HB Grandi – sfinansowała artystyczne przedsięwzięcie skrywające się – z perspektywy docierającego doń przechodnia – tuż za jednym z hangarów zakładu. Półkolisty kopczyk ukazuje się więc wędrowcom w ostatnim momencie marszu ku uwznioślającej idei.
Rybni mecenasi sztuki
Ośmiometrowy pagórek został zaprojektowany w 2012 roku artystycznymi wysiłkami Ólöfa Nordala, który skalibrował swój aparat twórczy na stworzenie miejsca do medytacji i autorefleksji.
Kształt owej przerośniętej kępki jest wybitnie nienaturalny i… taki właśnie miał być, jako stworzony przez człowieka obiekt na równie sztucznym nabrzeżu portowym. Jego Pagórkowatość można bowiem brutalnie zredukować do 4 500 ton kamieni i żwiru, starannie pokrytych prostokątnymi pasami islandzkiej trawy. Skala materiałowa przedsięwzięcia pretenduje je do miana jednego z największych projektów artystycznych na Islandii.
Urbanistyczno‑prowincjonalny mezalians
Niechaj przemówi artystyczna wizja twórcy: inspirowany naturalnymi formacjami pagórkowatymi kopiec pełnić ma rolę pomostu pomiędzy nowoczesną stolicą kraju a otaczającą ją dziką przyrodą. Reprezentacją owej dzikiej przyrody jest, jak sądzę, mała drewniana szopa, tradycyjnie służąca do suszenia ryb. To więc jednocześnie ukłon w stronę wielowiekowego lokalnego zwyczaju, który jest głęboko zakorzeniony w wiejskim stylu życia na całej Islandii.
Zajrzenie do wnętrza drewnianej konstrukcji stawia obserwatora wobec niezręcznej konfrontacji oko w oko z… rybimi łbami. Suszona ryba (harðfiskur) to popularny islandzki przysmak, na który poświęcają się najczęściej dorsze czy plamiaki. Proces składania ofiary zaczyna się od patroszenia i dokładnego oczyszczenia, po których następuje kąpiel solankowa oraz wieczny odpoczynek w zawieszeniu w takiej właśnie przewiewnej drewnianej chatce usytuowanej w jakimś wietrznym miejscu.
Szczyt osobliwości
Odnoszę wrażenie, że rejkiawicki kopiec portowy idealnie wpisałby się w estetyczne realia lokalnej kinematografii. To miejsce równie osobliwe, jak sceneria niektórych mrocznych seriali rodem z Krainy Ognia i Lodu. Wspinaczka na ten ośmiometrnik to więc iście islandzkie, a wręcz wikińskie przeżycie.
Źródła
- https://explanders.com/europe-arctic-circle/iceland/reykjavik/thufa-the-weirdest-tourist-attraction-in-reykjavik/
- https://guidetoiceland.is/travel-iceland/drive/thufa-1
- https://lonelyplanet.com/iceland/reykjavik/old-harbour/attractions/thufa/a/poi-sig/1571091/1341240
- https://visitreykjavik.is/thufa-art-piece