Był bardzo późny wieczór, a nawet – wedle tych, co wiedzą, kiedy ranne wstają zorze – środek nocy. Moje myśli zmierzały wyłącznie w jednym kierunku – byle tylko przebyć lotniskową drogę krzyżową i móc wreszcie podjąć upragnioną, lecz niestety nierówną walkę o sen w ciasnym i niewygodnym fotelu samolotowym, wymuszającym postawę, którą dość dobrze obrazuje opis: „siedzenie na baczność”. Mentalnie już spałem, wykładając na rentgenowski taśmociąg śmiercionośną pastę do zębów i szampon do włosów, unieszkodliwione przy pomocy przezroczystego woreczka strunowego. Niespiesznie się wybudziłem kiedy, mimo tego, mój bagaż wygrał na loterii los na dodatkowe okrążenie w asyście lotniskowych strażników. Zawołany do stanowiska, przy którym wspólnie mieliśmy oglądać zawartość mojej walizki, byłem już niemal pewien, że podejrzenia co do niej wzbudziła próba przemytu prawie kilograma wulkanicznych skałek…
Tymczasem, powodem dostąpienia zaszczytu w postaci ponadprzeciętnej uwagi lotniskowej obsługi okazał się pewien proszek, który jednak – inaczej niż w mokrym śnie celnika – nie był biały ani nie nadawał się za bardzo do wciągania. No chyba, że ktoś zapragnąłby właśnie poprzez śluzówkę wewnętrzną nosa dokonać zjednoczenia z Matką Naturą, występującą pod postacią… czarnego piasku ze słynnej Diamentowej Plaży.
Wymiana zdań z urzędnikiem okazała się szybka i oszczędna niczym nowoczesna pralka w klasie energetycznej A+++. Z jego ust padło jedno proste pytanie dociekające, czy we wskazywanym woreczku foliowym zapakowanym dodatkowo w plastikowy pojemnik, usiłowałem właśnie przewieźć „trochę piasku”. Po przeprowadzeniu błyskawicznego dialogu z samym sobą, uznałem, że nie byłbym w stanie podważyć tej tezy w choć częściowo przekonujący sposób. Rozsądne wydało mi się także uniknięcie wytłumaczeń w stylu: „A gdzie tam czarny piasek?! Panie Władzo, to tylko zwykła amfetamina!”.
Ku mojemu zaskoczeniu, przyznanie się było najwyżej punktowaną odpowiedzią. Celnik pokiwał ze zrozumieniem głową, nie przyjrzawszy się nawet mojemu trofeum, po czym puścił wolno. Cóż, czarny piasek dla Islandczyków jest tak oczywisty – żeby nie powiedzieć: nudny – jak zorza polarna, do której tęsknią całe rzesze turystów meldujące się co roku za północnym kołem podbiegunowym.
Rozdrobniona, wulkaniczna osobliwość, budująca znaczną część islandzkich wybrzeży, jest jednym z powodów, dla których nawet turyści nieplanujący klasycznej pętli wokół Islandii, decydują się na całodniowy wypad na wschód od Rejkiawiku. Drugi stanowią wyrastające z czarnego piasku, niczym grzyby po deszczu, lodowe bryły, którym Diamentowa Plaża, w wyniku drobnego tylko naciągnięcia rzeczywistości, zawdzięcza swą nazwę. Trzeci i najważniejszy to zaś odgrywająca Rosję laguna lodowcowa Jökulsárlón, na której James Bond, uciekając na jednej narcie, przechytrzył zgraję radzieckich żołnierzy, by szczęśliwie schronić się w brytyjskim okręcie imitującym górę lodową.


Cena tych naturalnych osobliwości jest dość wysoka i daje się podzielić na dwa główne czynniki kosztowe. Pierwszy z nich wyrażony jest rzecz jasna w pieniądzu, drugi zaś – ten mniej oczywisty – w niezbyt korzystnej mieszance czasowo-kilometrowej. Obrawszy Rejkiawik za punkt początkowy, w drodze do laguny Jökulsárlón do pokonania mamy bowiem niemal 380 kilometrów, co odpowiada około pięciu godzinom jazdy. Wariant „tam i z powrotem” zakłada więc aż dziesięciogodzinną odsiadkę w wynajętym aucie lub busie operatora turystycznego.
Decyzja odnośnie podjęcia tej czasochłonnej wyprawy zapadła błyskawicznie. W jednoosobowym gronie znacznie łatwiej o jednomyślność, choć możliwe są konflikty pomiędzy poszczególnymi osobowościami. Tym razem jednak Skąpiec dogadał się z Podróżnikiem, osiągając konsensus także pod względem tego, że udział w jednodniowej wycieczce zorganizowanej przez lokalne biuro podróży, deklasował cenowo nawet najtańsze oferty wypożyczalni samochodowych. Wyjazd z rejkiawickiego dworca autobusowego został zaplanowany na godzinę 7:30. O tej porze nie zanosiło się nawet na świtanie. Tamtego dnia – 22 stycznia – słońce zamierzało wzejść dopiero o 10:37, zaś dzienne okienko transferowe otwierało się zaledwie na nieco ponad sześć godzin.
„Nei, nei, nei, nei, nei!” – zmultiplikowanym islandzkim zaprzeczeniem pilot wycieczki zapewniał jednak uczestników, że nuda nie wsiadła z nami do busa i nawet w warunkach wszechobecnej ciemnicy, przewidział dla nas sporo atrakcji. Poranne rozbudzenie zaplanowane było w okolicy wodospadu Skógafoss. To jeden z potężniejszych dowodów na skuteczność kooperacji wodno-grawitacyjnej zapewniający spadek o wysokości około 70 metrów. Szeroka wodna kurtyna osiąga parter z niemałym hukiem, a rozbryzgująca się przy tym po okolicy mroźna o tej porze roku mgiełka, przy odrobinie szczęścia, staje się dla promieni słonecznych tęczowym tłem projekcyjnym.

Zgodnie z lokalnym podaniem, głębiny wodospadu Skógafoss skrywają skrzynię pełną skarbów. Być może lokalizację owych kosztowności skłonne byłyby podpowiedzieć kolorowe pasma, jako że to właśnie na końcu tęczy – tym razem już według ogólnoświatowych legend – ma się skrywać garnek ze złotem. Pomimo tej wskazówki, nikomu nie udało się jak dotąd wzbogacić kosztem wodnej toni.



Długodystansowy wypad na południowe wybrzeże Islandii drastycznie zweryfikował moje pojęcie w zakresie wpływu bocznych podmuchów na tor jazdy. Do tej pory żyłem w przekonaniu, że wietrzne niespodzianki gwarantowane na polskich autostradach i ekspresówkach przez ekranowo-bezekranową loterię wyczerpały pełen zakres doznań. Tymczasem, adrenalinowym pakietem premium okazał się w tym przypadku nowoczesny slalom praktycznie po całej szerokości jezdni. Być może, Miła Czytelniczko i Miły Czytelniku, masz teraz ochotę zapytać mnie, czemu u licha okrzyknąłem owy slalom mianem nowoczesnego. A nawet jeśli taka wątpliwość nie zagościła w Twej głowie, i tak spieszę z wyjaśnieniem. Nowoczesność nieistniejącej konkurencji o wymyślonej naprędce nazwie „islandzki slalom drogowy” objawia się lawirowaniem pojazdów po nawierzchni bez konieczności rozstawiania znaczników sygnalizujących zmianę toru jazdy. Stojący na pasie obserwator zapewne stwierdziłby, że poczciwym Mercedesem Sprinterem „miotało jak szatan”, podczas gdy kierowca i przewodnik w jednej osobie, z niczym niezmąconym spokojem, nie przerywając wygłaszanej akurat przez nagłowny mikrofon opowieści, kontrował kierownicą niewidzialne siły przyrody.











Kiedy pilot-przewodnik z zadatkami na kierowcę wyczynowego, zapowiadał następny przystanek, licznik powtórzeń nazwy „Jökulsárlón”, gdyby tylko ktoś takowy zorganizował, wskazywałby już wysokie kilkadziesiąt. Dotarcie do upragnionego celu wycieczki uznałem za idealną okazję, by w końcu nauczyć się wymawiać tę nazwę, która – choć skomplikowana fonetycznie, odwdzięcza się znaczeniową prostotą tłumaczoną jako: „laguna rzeki lodowcowej” lub nieco zgrabniej i bardziej po polsku: „laguna na rzece lodowcowej”.
Owa egzotycznie brzmiąca laguna to nic innego, jak jezioro, którego powstanie związane jest z topnieniem lodowca Breiðamerkurjökull, będącego tak naprawdę jedną z macek megalodowca Vatnajökull. Niechaj skalę zjawiska zobrazuje fakt, że przed 1934 rokiem nie było jeszcze mowy nawet o przedlodowcowej kałuży, a jęzor lodowcowy sięgał bezpośrednio do pobliskiego Atlantyku. Obecnie plama lodowcowego potu urosła zaś do osiemnastu kilometrów kwadratowych, zwiększając się czterokrotnie od wczesnych lat siedemdziesiątych. Wydaje się, że laguna Jökulsárlón ma dług wdzięczności wobec globalnego ocieplenia nie tylko z uwagi na swoje istnienie, lecz także przez wzgląd na jakość tego istnienia. Zwiększenie efektu cieplarnianego załatwiło jej bowiem tytuł najgłębszego jeziora w kraju, z wynikiem 248 metrów.










Oderwane od jęzora lodowcowego fragmenty lodu, balansując w półzanurzeniu, niczym dobrze ugotowane pierogi na powierzchni bulgoczącej w garnku wody, zmierzają nieuchronnie ku bezkresnym wodom Atlantyku. Lodowcowe wypociny odprowadza przeważnie tak zwana rzeka lodowcowa, jednak tym razem ukształtowanie terenu zatrzymało w formie jeziornej większość wód, pozostawiając jedynie kilkusetmetrowy przesmyk łączący lagunę z wielką wodą. To właśnie tą drogą lodowe bryły wypływają na mokrego przestwór oceanu… a przynajmniej próbują. Ich wolnościowe zapędy zostają jednak najczęściej zduszone przez atlantyckie fale. Marzenia o morskich podbojach opłakują więc na Diamentowej Plaży, zasiadając ciężko w zagłębieniu z czarnego piasku, którym niekiedy nakrywają swe lica, speszone obiektywami ciekawskich aparatów.






Miło się ogląda zdjęcia laguny Jökulsárlón, a jeszcze milej podziwia się ją na żywo. Wypadałoby się jednak przy okazji tej adoracji zastanowić, dlaczego stykająca się z lodowcem woda nie zamarza choćby w najzimniejszym miesiącu w roku. Rozwiązanie zagadki stanowi sól rozpuszczona w oceanicznych wlewach przedostających się do jeziora rzecznym przesmykiem. Ten zamysł przyrodniczy nie spodobał się jednak twórcom kolejnego epizodu bondowskich popisów, który również miał zostać częściowo nakręcony na Islandii. Ekipa produkcji „Die Another Day” wymarzyła sobie bowiem widowiskowy pościg po lodowej pokrywie, którą uzyskano dopiero, powstrzymując – przy pomocy specjalnie w tym celu skonstruowanej tamy – dopływ słonej wody do części jeziora. Osłodzona w ten sposób zatoka zamarzła, stając się sceną dla widowiskowej ucieczki bondowskiego Astona Martina przed północnokoreańskim agentem Zao, którego twarz – poharatana, nomen omen, prawdziwymi diamentami – wyglądała, jakby przenieść na nią fragment deski rozdzielczej jego zielonego Jaguara uzbrojonego w potężne działo automatyczne.

Mimo, że twórcy serii o agencie Jej Królewskiej Mości, to niejedyni filmowcy, jacy docenili walory przyrodnicze laguny lodowcowej Jökulsárlón, przebieg typowego dnia w bodaj najsłynniejszym miejscu południowego wybrzeża Islandii, nie zakłada bynajmniej kaskaderskich zdjęć filmowych, lecz co najwyżej gęsto zagrafikowane w letniej porze rejsy turystyczne. Nie potrzeba żadnych fajerwerków, pościgów ani wybuchów aby uświetnić to, co doskonałe jest samo w sobie.


Źródła:
- Antoníusdóttir I. R., Iceland – Movie Locations. Iceland has provided the backdrop to many a movie in recent years, http://travelreykjavik.com/blog/iceland-movie-locations
- Doolaar A., Jökulsárlón, Iceland, http://shotonlocation-eng.blogspot.com/2014/07/jokulsarlon-iceland.html
- Dutkowski F., Szupryczyński K., Wisła M., Islandia. Inspirator podróżniczy, Wydawnictwo Pascal, Bielsko-Biała 2018
- Gunnarsdóttir N., Filmy kręcone na Islandii. Najlepsze lokalizacje, http://guidetoiceland.is/pl/historia-i-kultura/filmy-krecone-na-islandii
- Gunnarsdóttir N., Laguna lodowcowa Jokulsarlon. Wszystko co musisz o niej wiedzieć, http://guidetoiceland.is/pl/islandzka-natura/jokulsarlon-perla-w-koronie
- Gunnarsdóttir N., The Complete Guide to Jokulsarlon Glacier Lagoon in Iceland, http://guidetoiceland.is/nature-info/jokulsarlon-glacier-lagoon-the-crown-jewel-of-iceland-s-nature
- Ragnarsdóttir R. H., A Winter Visit to the South Coast of Iceland- all the way to Jökulsárlón Glacial Lagoon, http://guidetoiceland.is/connect-with-locals/regina/a-winter-visit-to-the-south-coast-of-iceland-all-the-way-to-joekulsarlon-glacial-lagoon
- Ragnarsdóttir R. H., The beautiful Waterfalls of South-Iceland; Seljalandsfoss, Skógafoss & Gljúfrabúi, http://guidetoiceland.is/connect-with-locals/regina/the-beautiful-waterfalls-of-south-iceland
- Ragnarsdóttir R. H., The spectacular Skógafoss Waterfall in South-Iceland and the Legend of the Treasure Chest, http://guidetoiceland.is/connect-with-locals/regina/the-beautiful-skogafoss-waterfall-and-the-legend-of-the-treasure-chest
- Smith J., Where Was ‘Die Another Day’ Shot?, http://grapevine.is/icelandic-culture/movies-theatre/where-was-it-shot/2017/04/18/where-was-die-another-day-shot/
- Unnarsson K. M., James Bond myndi varla þekkja aftur Jökulsárlón, http://visir.is/g/2017171109839/james-bond-myndi-varla-thekkja-aftur-jokulsarlon-
- http://encyklopedia.pwn.pl/haslo/Rzeki-swiata;2240472.html
- http://guidetoiceland.is/pl/zaplanuj-trase/diamond-beach
- http://guidetoiceland.is/travel-iceland/drive/seljalandsfoss
- http://guidetoiceland.is/travel-iceland/drive/vatnajokull
- http://icelandmonitor.mbl.is/news/nature_and_travel/2019/02/14/police_worried_about_tourists_driving_in_south_icel/
- http://icelandreview.com/news/jokulsarlon-different-its-james-bond-appearance/
- http://travelociraptor.com/die-another-day-iceland-frozen-lake-scene/
- http://worldwaterfalldatabase.com/waterfall/Skogafoss-14730
Recent Comments