Wzdłuż siedmiu dolin piętrzy się Wisła. Ta nieco koślawa domorosła parafraza słynnej rzymskiej rymowanki wbrew pozorom nie odnosi się do rzeki Wisły, której wody śmiało mogłyby się piętrzyć w jakichś siedmiu dolinach, lecz o miejscowości, która swymi zabudowaniami wcina się pomiędzy beskidzkie szczyty. Określenie „piętrzy” jest tu wprawdzie nad wyrost, bowiem wiślańska zabudowa nie należy do bijących jakiekolwiek architektoniczne rekordy rozmiarowe, ale czego się nie robi, żeby przykłuć uwagę Czytelnika w pierwszym zdaniu posta.

Siedem wiślańskich dolin – Jawornik, Głębce, Nowa Osada, Malinka, Czarne, Łabajów i Dziechcinka – użycza dachu nad głową około 11 tysiącom mieszkańców. Wiślańscy tubylcy to górale śląscy, którzy zamieszkują Wisłę w mocno zasiedziałych rodowych grupach, o czym świadczy częste występowanie charakterystycznych nazwisk. Podczas nawet krótkiego pobytu turystycznego Wiśle z powodzeniem minąć się można na wiślańskim deptaku z jednym z 960 Cieślarów, 709 Pilchów czy 397 Bujoków.

Dużo większe zróżnicowanie społeczne występuje tu na tle religijnym, chociaż do końca XIX wieku Wisłę zamieszkiwali prawie wyłącznie górale wyznający luteranizm. Obecnie wierni kościoła ewangelicko-augsburskiego stanowią około połowy wiślańskiego społeczeństwa, ustępując w drugiej połowie miejsca pozostałym dwunastu wyznaniom i związkom wyznaniowym. Pomiędzy protestantami, katolikami, Świadkami Jehowy, baptystami, zielonoświątkowcami czy Adwentystami Dnia Siódmego panuje tu jednak zgoda i wzajemny szacunek.

Tak się jednak składa, że co 960 Cieślarów, 709 Pilchów i 397 Bujoków razem wziętych i to bez względu na wyznanie, to nie jeden Małysz, który rozsławił swoją rodzinną miejscowość pod niemal każdą szerokością geograficzną. Podczas naszego pobytu z bardzo miłym zaskoczeniem przekonaliśmy się, że mała ojczyzna Adama Małysza nie tylko siedmiodolinne i wielowyznaniowe ma imię.
Pierwsi mieszkańcy Wisły byli głusi?
To byłoby bardzo naciągane, gdybym powiedział, że rdzennymi mieszkańcami terenów wokołowiślańskich były głuchnące w pewnym okresie życia ptaki o fenomenalnie związanej z tą przypadłością nazwie: głuszce. Jest w tym jednak całkiem pokaźne ziarenko prawdy.

Ale po kolei i do rzeczy – Beskidy zasiedlane były przez Wołochów – pasterzy z Siedmiogrodu i Bałkanów, którzy pędząc od XIV wieku owce wzdłuż łuku Karpat, dotarli aż na Podhale i do Kotliny Żywieckiej. Technicznie rzecz biorąc, tereny te należały do Piastów władających istniejącym tu niegdyś Księstwem Cieszyńskim, które po śmierci ostatniej Piastówny w 1653 roku przeszło pod panowanie Habsburgów. Utworzona przez nowych właścicieli Komora Cieszyńska, służyła przede wszystkim jako pokaźny magazyn drewna, które spławiane było do Cieszyna. Habsburskie wizyty na wiślańskich terenach miały zaś głównie cel rozrywkowy, który jak na ówcześnie panującą epokę przystało, wiązał się z polowaniami. Na celowniku znalazły się więc standardowo – sarny czy jelenie, ale prawdziwym wyróżnikiem tutejszych nagonek byli właśnie głuchnący skrzydlaci tubylcy, których liczebność wskutek habsburskiego hobby z trudem zachowuje dziś dodatnie wartości.



Zastał Wisłę drewnianą, a zostawił murowaną
W okresie II Rzeczypospolitej Wisła wykonała istotny cywilizacyjny krok do przodu, przeobrażając się z niewielkiej górskiej wsi w prężnie rozwijający się kurort. Motorem napędowym tego skoku do świetlanej przyszłości był wojewoda śląski Michał Grażyński, za którego „panowania” w mieście zrealizowano wiele – używając jakże modnego współcześnie określenia – inwestycji. Do listy zasług międzywojennego wizjonera zaliczyć można rozwinięcie siatki połączeń drogowych i kolejowych, przeprowadzenie elektryfikacji miasta czy uregulowanie biegu Wisły. Z jego inicjatywy powstało też wiele słynnych wiślańskich budynków, w tym położony przy rynku Dom Zdrojowy czy – jak przystało na kurort z prawdziwego zdarzenia – basen na świeżym powietrzu.





Śląski „Bob budowniczy” był też inicjatorem budowy prezydenckiej rezydencji, która powstała w miejscu spalonego w niewyjaśnionych okolicznościach jednego z habsburskich pałacyków myśliwskich. Co ciekawe, ofiara bezlitosnej siły płomieni dopiero co została wyremontowana. Nowa rezydencja na Zadnim Groniu powstała jako dar ludu śląskiego dla ówczesnego prezydenta Ignacego Mościckiego.



Do zamkowego kompleksu należy też Gajówka pełniąca funkcje restauracyjno-konferencyjne oraz szczególnie istotne z punktu widzenia współczesnej polityki lądowisko dla helikopterów.
50 twarzy… Ochorowicza
Swoje trzy grosze do wiślańskiej rzeczywistości minionych stuleci dorzucił także doktor Julian Ochorowicz. Choć ekonomiści natychmiast by zaprotestowali, śmiało można uznać, że grosze te miały dużo większa wartość, bowiem z nietuzinkową postacią mamy tu do czynienia. Psycholog, filozof, wynalazca, przedsiębiorca czy fotografik to zaledwie kilka pozycji z jego CV.
Swój wiślański sen Ochorowicz zaczął śnić pod koniec XIX wieku, kiedy to zawitał w Beskidy w czasie pisania jednej ze swoich książek. Prawdopodobnie byłby to zwykły pobyt turystyczny psychologa, filozofa, wynalazcy, przedsiębiorcy i fotografika w jednym, gdyby nie fakt, że tematem publikacji była tajemna wiedza Egiptu. Wiślański klimat rozbudził wenę Ochorowicza do tego stopnia, że zauroczony tutejszymi realiami, ściągnął w Beskidy swoich całkiem znanych już wówczas ziomków. W gronie tym znaleźli się między innymi Bolesław Prus, Maria Skłodowska-Curie i Władysław Reymont, który szybko zachłysnął się wiślańskim powietrzem, pisząc podczas pobytu w willi Ochorowicza pierwsze fragmenty „Chłopów”. Patrząc Prawdzie prosto w oczy, powinienem był jednak powiedzieć „drugie fragmenty”, bowiem uprzednio Reymont przerobił tu na popiół kilkadziesiąt stron dotychczasowej wersji pierwszej części powieści, co z dużym prawdopodobieństwem mogło być wywołane nieprzychylną recenzją Ochorowicza. Również Prus nie pozostał obojętny na osobliwość Ochorowicza. Pod wpływem fascynacji starożytnym Egiptem swego wiślańskiego gospodarza, napisał powieść „Faraon”, a znany z „Lalki” Julian Ochocki swe charakterologiczne korzenie wywodzi właśnie z życiorysu Juliana Ochorowicza. W tym kręgu wzajemnych powiązań może tylko jedyna dwukrotna noblistka dokonała swych odkryć bez udziału Ochorowicza…

Literacki rozdział ochorowiczowskiego życiorysu to jednak zaledwie prolog, wobec jego jakże bogatej biografii. Jako wynalazca zasłynął chociażby stworzeniem mikrofonu oraz telefonu głośnomówiącego, który został uznany za jakościowo lepszy od bellowskiego urządzenia. Wynalazcza żyłka Ochorowicza pośrednio doprowadziła też do uchronienia wieży Eiffela przed rozbiórką. Na szczycie słynnej paryskiej konstrukcji Ochorowicz umieścił bowiem nadzwyczaj skuteczny telegraf wykonany według własnego projektu. W wyrazie uznania dla polskiego wynalazcy, wieżę zachowano jako swoistą podstawkę pod skonstruowane przez niego urządzenie.
Spośród twarzy Ochorowicza, najbardziej znane w Wiśle jest jednak mroczne spirytystyczne oblicze wiślańskiego człowieka renesansu. Odbywające się w willi Ochorowicza seanse spirytystyczno-hipnotyczne sprawiły, że wiślanie albo się go bali, albo z zaciekawieniem uczestniczyli w jego eksperymentach. I być może zarówno jedni, jak i drudzy gotowi byliby ofiarować mu po śmierci święty (albo może i nie do końca święty, uwzględniając „nadprzyrodzoną” działalność) spokój, gdyby nie fakt, że zmarł on na atak dusznicy bolesnej w warszawskim mieszkaniu swojej ostatniej medium… Popularne ostatnimi czasy hasło: „przypadek? nie sądzę” samo ciśnie się na usta.

Pamięć po Ochorowiczu uśpiona była przez prawie sto lat, a jego „centrum spirytystyczne” stopniowo i bardzo skutecznie popadało w ruinę. Wyobraźnię mieszkańców rozpalił – i to dosłownie – zaprószony przypadkowo w obrębie willi ogień. Demony przeszłości ożywiła wówczas (czyżby tylko w przenośni?) wizja wyremontowania odratowanej z płomieni willi na potrzeby ruchu turystycznego.

Jak Wisła wielowyznaniowa i tolerancyjna, tak duchowni całego wyznaniowego wachlarza zgodnie przyznali, że ochorowiczowskie eksperymenty nie są bez wpływu na zdrowie psychiczne współczesnych wiślan. W liście do miejskich urzędników księża ewangeliccy oraz katoliccy, a także zielonoświątkowcy czy Adwentyści Dnia Siódmego zaalarmowali, że widmo spirytystycznych i okultystycznych praktyk Ochorowicza wpędza mieszkańców domów, w których niegdyś organizowano sesje, w stany lękowe i depresyjne, a nawet alkoholizm.
Bez względu na duchowny opór, willę Ochorowicza otwarto w 2017 roku, w setną rocznicę śmierci jej właściciela. Ochorowiczówka mieści największe w Europie Muzeum Magicznego Realizmu oraz wystawę poświęconą życiu Ochorowicza. Pozostaje zatem zadać pytanie, jak i czy otwarcie muzeum wpłynęło na poziom pijaństwa w Wiśle?

Wie już o tym Polska cała, Wisła go na świat wydała
Orła z Wisły nikomu nie trzeba przedstawiać. Najsłynniejszy z wiślan, jeden z najbardziej rozpoznawalnych Polaków na świecie i najznakomitszy polski skoczek narciarski, śmiało może być też tytułowany architektem współczesnej historii Wisły. Jego życiorys zdaje się mieć same chwalebne strony, a małyszomania bez wstydu może występować w wiślańskim wielowyznaniowym katalogu religijnym. Pamięć o nim nie zasypia bowiem nigdy – Wisła wprost oddycha małyszowymi sukcesami i różnymi sposobami ich upamiętniania.
Swój pierwszy skok oddał jako sześciolatek na skoczni w Wiśle-Centrum. Osiągnął wówczas odległość siedmiu metrów, jednak kwestia czy to dużo, czy mało, jak na tak tak młody wiek, nie jest istotą całego zajścia. Sednem małyszowej inauguracji były natomiast wzrostowe przeciwności losu na gruncie obuwniczym. Ponieważ jako dziecko, „Orzełek” z Wisły był sporo niższy od swoich rówieśników, nie znaleziono butów odpowiednich dla jego wzrostu. Pierwszy raz oderwać narty od rozbiegu musiał więc w obuwiu większym o dwa rozmiary, przez co lądowanie zakończył w samych skarpetkach. Uczynni koledzy szybko przynieśli jednak narciarskie kalosze Małyszowi, który niczym niezrażony powędrował z powrotem na belkę startową.
Tak właśnie zaczęła się pełna sukcesów kariera skoczka, dzięki któremu wszyscy Polacy, a także liczni obcokrajowcy nie mają już najmniejszych wątpliwości, że Wisła to nie tylko rzeka, ale także i miasto. Odtąd zapytani o swoje pochodzenie wiślanie nie musieli już dementować syrenich korzeni, a miasto zyskało na popularności wśród turystów.

Po pierwszych sportowych triumfach Małysz pozostał wierny swojej rodzinnej miejscowości, decydując się na wybudowanie tutaj swojego, wymarzonego zapewne domu. Wymarzony dom Orła z Wisły szybko stał się też wymarzonym celem wycieczek fanów narciarstwa chętnych zobaczyć, jak mieszka mistrz. Po każdych zawodach Małysza witał przed furtką szpaler kibiców, którzy zapewne oddaliby dorobek życia, gdyby tylko mogli zamieszkać w domu swojego idola. Małyszomania stała się fenomenem społecznym, osiągając międzynarodowy rozgłos wraz z przyjazdem niemieckiej telewizji zainteresowanej udokumentowaniem małyszowej gorączki.
Tuż za wycieczkami zjechali się też deweloperzy, łasi na działki położone w pobliżu małyszowego skrawka ziemi, a ponieważ Orzeł z Wisły postawił swój dom w naturalnym obniżeniu terenu, mieszkania z „widokiem na Adama” rozeszły się jak klasyczne świeże bułeczki. Nie chcąc pozostać pod całodobowym monitoringiem osiedlowych peryskopów, Małysz szybko wyprowadził się ze swojej niedoszłej willi-idylli, a szczęśliwi posiadacze nowo wybudowanych mieszkań mogą w zamian podziwiać gości „Apartamentów u Małyszów”. Nauczony nieruchomościowym doświadczeniem skoczek, wybierając swoje nowe miejsce na Ziemi, pomimo wcześniejszego rozczarowania, pozostał wierny granicom Wisły, lecz tym razem zdecydował się wybudować dom na wzniesieniu.

Za ciosem małyszowej popularności idzie też godna podziwu akcja promująca turystykę w mieście, objawiająca się chociażby atrakcyjną i solidnie obdarzoną informacyjnie stroną internetową, bogatą ofertą darmowych folderów dostępnych w centrum informacji turystycznej czy różnorodnymi wydarzeniami kulturalno-rozrywkowymi.

Wielokrotnie uhonorowanego najszlachetniejszym z kruszców mistrza, w 2001 roku rodzinne miasto postanowiło uczcić także przy pomocy… czekolady. Oddelegowana do tego zadania armia złożona z ośmiu słodkich artystów ze Stowarzyszenia Cukierników RP nie przebierała w środkach, bowiem ważący 180 kilogramów efekt końcowy powstał z aż 330-kilogramowego bloku białej czekolady. 2,5-metrowa słodycz powstawała przez 264 godziny.

Ponieważ początkowo figura nie była w żaden sposób chroniona, wielu sympatyków skoków narciarskich (a także zapewne miłośników czekolady), pragnąc poczuć smak zwycięstwa (lub też smak czekolady), konsumowało mistrzowskie palce, nos czy uszy. Kres tym żarłocznym zapędom położyła szklana tafla, która chroni dziś Orła z Wisły, a słodki patronat nad figurą objęła firma Wedel, która w 2007 roku zrekonstruowała najsłynniejszy wiślański kawałek czekolady. W czasie cukierniczych prac rzeźbiarskich słodki Adam otrzymał nowe narty oraz czwartą Kryształową Kulę za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w sezonie 2006/2007.
Kto nie skacze, ten pozwiedza
Adam Małysz nie był w Wiśle odmieńcem, bowiem bez względu na porę roku, przepis na sportową pełnię szczęścia składa się tu z dwóch składników: prawej narty i lewej narty. Do tego zestawu – w zależności od upodobań – dochodzą często kijki lub – nieco już ambitniej – skocznia narciarska. Okazji do jazdy na nartach jest tutaj – jak na górską miejscowość przystało – mnóstwo. Również wiślańska oferta skoczniowa jest całkiem bogata, bowiem oprócz „trójskoczni” w Wiśle-Centrum, okazji do oderwania się od ziemi dostarcza także nowoczesny obiekt z prawdziwego sportowego zdarzenia w Wiśle-Malince.
Pierwotna wersja malinkowej skoczni powstała już w 1933 roku jako w pełni drewniana konstrukcja. Przeprowadzenie zawodów wymagało jednak od organizatorów każdorazowo wstrzymywania ruchu kołowego ze względu na ekspansywność przeciwstoku, który „wystawał” na ulicę. Obiekt poddawany był dwukrotnym remontom w 1953 i 1970 roku, jednak żaden z nich nie potrafił rozwiązać tego drogowego problemu. Konstrukcyjno-komunikacyjnej sztuki dokonał dopiero całkowicie nowy obiekt wybudowany na fali sukcesów Adama Małysza.





Wobec dość gęsto upakowanego grafiku imprez sportowych w Wiśle, przypadkowe natknięcie się podczas pobytu w Beskidach na jakiegoś słynnego skoczka narciarskiego nie jest takie niemożliwe. W przypadku braku szczęścia do spotkań pierwszego stopnia, naprzeciw wychodzą muzea, które narciarski klimat starają się oddać bez względu na terminarz zawodów.
Położone w Wiśle-Centrum, jednak poza głównymi obszarami spacerowymi muzeum narciarstwa przy ośrodku wypoczynkowym „Zimowit” zdaje się być zapomniane przez ruch turystyczny. Ciekawe czy tendencję tę zmieniłby fakt, że wstęp na wystawę gromadzącą około stu eksponatów związanych z „narodowym” sportem Wisły jest darmowy. W tej niewielkiej garażowej przestrzeni poznać można historię wiślańskiego narciarstwa, kiedy jeszcze odpychano się jednym kijem, a skizy (określenie nart) nakładano bezpośrednio na kierpce.



Największy splendor tej narciarskiej dziupelce przynoszą jednak narty wielkich i sławnych „skizoli”.


Swój udział w wiślańskiej działalności muzealnej ma też najważniejszy z wiślan. Sportową karierę Orła z Wisły usłaną licznymi sukcesami dokumentuje galeria „Sportowe Trofea Adama Małysza”, prezentująca – jak sama nazwa wskazuje – puchary, medale i inne wyróżnienia zdobyte przez najsłynniejszego polskiego skoczka, a także liczne pamiątki z jego sportowej kariery.









W poszukiwaniu schodków nad Wisłą
Pytanie o nazwę potoku płynącego przez centrum Wisły pada tu nad wyraz często. Wydawać by się mogło oczywista odpowiedź, że oto przez miasto Wisła płynie rzeka Wisła, budzi niekiedy spore zaskoczenie wśród przyjezdnych. Tutejszy przepływ w porównaniu z krakowskim, warszawskim czy toruńskim wypada jednak blado i być może dlatego nie budzi natychmiastowych skojarzeń z królową polskich rzek.

Pomimo iż wiślańska Wisła ustępuje, co oczywiste, parametrami swym bardziej północnym obliczom, miejscy włodarze dołożyli wszelkich starań, aby tutejsze bulwary były równie atrakcyjne, jak w pozostałych częściach kraju.




Za wiele wiślańskich rzeźb, w tym także powyższe grudniowe przygotowania odpowiada słynny lokalny artysta – Grzegorz Michałek, który oprócz ubarwiania wiślańskiej przestrzeni publicznej, z chęcią wyrzeźbi chociażby balustrady schodów w prywatnej willi.



Tuż obok głównego ciągu spacerowego, znajduje się ukryta pod tajemniczą nazwą „Zabytkowy Park Przygód” imitująca rzekę Wisłę ścieżka, wzdłuż której umieszczono wykonane z kolorowych mozaik miniatury mniej i bardziej znanych budowli, które odwiedza królowa polskich rzek na swej trasie.



Niestety jeden z zamkowych dziedzińców zamienił się w kosz na śmieci gromadzący artefakty niejednej czarnej godziny, która stała się udziałem lokalnych miłośników napojów wyskokowych. Trzeba jednak przyznać, że jak na świadków wysokoprocentowych dramatów, mozaikowe elewacje są w nadzwyczaj dobrym stanie.
Wiślana ścieżka miniatur to nie jedyny „szlak” w centrum miasta. O uwagę odwiedzających zabiega też „Aleja Podań i Legend” uosabiająca pod postacią drewnianych rzeźb postaci z opowieści funkcjonujących w ustnym przekazie w regionie Śląska Cieszyńskiego.



Imię literackiego ojca założyciela miasta nosi też główny plac w Wiśle-Centrum, przy którym znajduje się punkt informacji turystycznej, Dom Zdrojowy oraz niezliczone ilości straganów z pamiątkami bardziej lub mniej (z naciskiem na mniej) związanymi z regionem beskidzkim.



Pod festynowym harmidrem ukrywa się natomiast Aleja Gwiazd Sportu, którą uliczny gwar zamaskował na tyle skutecznie, że w czasie weekendowego przesilenia turystycznego przeszliśmy obok, nieświadomi jej istnienia. W tej chwalebnej brukowanej konstelacji pod butami straganiarzy i kupujących błyszczą nazwiska sportowców, których losy splotły się z Wisłą. Rząd uhonorowanych w ten sposób otwiera oczywiście Adam Małysz, a oprócz najsłynniejszego wiślanina, swoje tablice posiadają tu chociażby Apoloniusz Tajner czy Piotr Żyła.

Prawdziwą gwiazdą wiślańskich bulwarów jest jednak położony tuż obok placu Hoffa amfiteatr goszczący liczne wydarzenia kulturalno-artystyczne.




Co się stało temu misiu?
Jednym ze współczesnych symboli miasta jest charakterystyczny stojący na piłce niedźwiadek, który widnieje na pamiątkowej pieczątce turystycznej, a wiślańscy stratedzy marketingowi całkiem niedawno mianowali go oficjalną maskotką miasta, co doprowadziło do rozkwitu sprzedaży jego pluszowych podobizn. Pierwowzorem misiomaskotki jest zdobiąca wiślański park Kopczyńskiego rzeźba pochodząca z lat 60. ubiegłego stulecia. Niedawno jej kopię umieszczono także u wrót do wiślańskiego deptaka tak, by witała turystów przybywających od strony Ustronia.
Prawda jest jednak taka, że samotnie stojący na piłce miś miał niegdyś towarzystwo. Niestety dwa mniejsze niedźwiadki zaginęły podczas przeprowadzania prac porządkowych, co wydaje się być o tyle dziwne, że słusznej wagi rzeźby nie da się ot tak schować niepostrzeżenie do kieszeni i oddalić z miejsca zdarzenia. Los samotnego wiślańskiego misia nie był obojętny włodarzom miasta, którzy doprowadzili do ponownego „skompletowania” niedźwiedziej rodziny. Nie da się jednak ukryć, że spotkanie rodziny po latach trochę się przeciągało, bowiem tajemnicze zaginięcie pary małych niedźwiadków miało miejsce przeszło cztery dekady temu.



Wisła = Biała Wisełka + Czarna Wisełka + Malinka
W tej miejskiej opowieści nie można jednak zapomnieć, że nazwa miasta pochodzi przecież od królowej polskich rzek, która co prawda w rejonie beskidzkim w niczym nie przypomina tej dumnej krakowskiej czy warszawskiej „Amazonki”. Za wiślaną podróż przez wszystkie krainy geograficzne Polski odpowiadają stoki Baraniej Góry, na których swój początek bierze rzeczny duet – Biała i Czarna Wisełka. Na źródła Wisły składają się zatem zarówno położone na południowym stoku „góry matki” na wysokości 1150 metrów n.p.m. wykapy Czarnej Wisełki, jak i źródło Białej Wisełki znajdujące się około 50 metrów niżej, na stoku południowo-zachodnim.

















Tymczasem Czarna Wisełka nie ma się już tak dobrze pod względem popularności, jak jej biała siostra. Niczym klasyczna czarna owca, Czarna Wisełka wydaje się być uważana za tę gorszą, o mniej atrakcyjnym biegu.

Dwie rywalizujące ze sobą biało-czarne siostry łączą się w powstałym na przełomie lat 60. i 70. Jeziorze Czerniańskim. Zbiornik ten pełni funkcję przeciwpowodziową, a także zapewnia źródło wody pitnej dla Wisły czy Ustronia.





Długo oczekiwaną Wisłą Wisełka staje się tuż za Niagarą po przyjęciu potoku Malinka.

Międzywojenni wiślanie zdawali się jednak widzieć Wisłę inaczej niż na powyższym zdjęciu. Preferowali oni wersję wydarzeń, według której Wisła jest kobietą, czemu dali wyraz w odsłoniętej w 1937 roku rzeźbie „Źródła Wisły” przedstawiającej dziewczęcą postać z naręczem kwiatów.

Którędy na Giewont?
Okazji do rozwinięcia wspinaczkowych skrzydeł dostarcza chociażby górujący nad Wisłą-Centrum Wierch Skolnity. „Dach Wisły” – tak bowiem określane jest to wzgórze o wysokości 762 metrów n.p.m., zdobyć można trasą prowadzącą wzdłuż zielonego szlaku turystycznego. Jak to jednak często w takich przypadkach bywa, z pomocą zmęczonym nogom przychodzi łasy na złotówki przemysł turystyczny oferujący wjazd wyciągiem wprost na szczyt.




Ciekawym pomysłem na niezobowiązujący wypad w góry jest też Pętla Cieńkowska, zakładająca wykorzystanie dwóch położonych w niedużej odległości od siebie wyciągów. Zgodnie z zamysłem autora, trasę należy rozpocząć od pożegnania się z czterema kółkami na parkingu pod skocznią imienia Adama Małysza w Wiśle-Malince, by pieszo udać się wzdłuż potoku Malinka do dolnej stacji kolei linowej na Cieńków Niżni. Po skorzystaniu z wyciągu, na szczyt Cieńkowa jest już bardzo niedaleko, dlatego większość trasy górskiej polega na schodzeniu wprost do górnej stacji kolejki linowej przy skoczni.

Wprawdzie pogwałcenia wyznaczonego strzałkami proponowanego kierunku „zwiedzania” dopuściliśmy się nieświadomie, turystyczna niesubordynacja wyszła nam zdecydowanie na dobre. Zjazd cieńkowskim wyciągiem dostarczył nam bowiem bardzo urokliwych widoków, które, podróżując w przeciwną stronę, moglibyśmy obserwować co najwyżej plecami. Wjazd wyciągiem przy skoczni, ze względu na lewostronny ruch wagoników, umożliwił nam zaś wykonanie atrakcyjnych zdjęć obiektu bez intruzów w postaci lin przeciwnego kierunku w kadrze.




Wiślańskie za i przeciw
Wisła okazała się strzałem w dziesiątkę w zasadzie pod każdym względem. Ten beskidzki kurort zadowoli zarówno miłośników ładowania baterii na hotelowych leżakach, jak i tych którzy swoje baterie potrafią ładować w ruchu, spacerując po licznych trasach turystycznych. Co więcej, Wisła pozytywnie wypadnie w ocenie tak górskiego weterana, jak i górskiego weterana, któremu akurat urodziły się trojaczki, ale na tyle kocha góry, że swój wolny czas spędza wpajając potrójnej egzemplifikacji swojego bezgranicznego szczęścia własne hobby.
Za wiślany mankament można by uznać przestrzenie miejskie, które pod względem estetyki zatrzymały się w poprzedniej epoce. W tej dziedzinie wiele się tu jednak zmienia, co byłem w stanie dostrzec, porównując tegoroczny pobyt z wyjazdem sprzed czterech lat.


Wisła śmiało może się więc znaleźć w kalendarzyku planów wyjazdowych bez względu na preferowany typ spędzania wolnego czasu, a chętnym do przywiezienia z Beskidów regionalnej pamiątki zamiast w dużej mierze chińskich ciupag i dzwoneczków, a także szczególnie na tutejszych straganach popularnych kubeczków z logami gier komputerowych, proponujemy stringi koniakowskie. Kiedy podczas spaceru po Wiśle z przewodnikiem po raz pierwszy zetknąłem się z tym terminem, skłaniałem się ku przekonaniu, że to jakiś regionalny instrument strunowy, którego widok z pewnością przyprawiłby o zachwyt niejednego muzykologa. Okazuje się jednak, że położony nieopodal Wisły Koniaków słynie z produkcji koronkowej bielizny, która w kwestii zachwycania wyglądem, kierowana jest do znacznie szerszego, niż muzykologiczne, grona odbiorców.
Źródła:
- Furtak E., Turyści wciąż pytają, gdzie mieszka Adam Małysz, http://bielskobiala.wyborcza.pl/bielskobiala/1,88025,21222013,turysci-wciaz-pytaja-gdzie-mieszka-adam-malysz.html
- Furtak E., Widmo okultysty krąży nad Wisłą, http://wyborcza.pl/piatekekstra/1,129155,15287730,Widmo_okultysty_krazy_nad_Wisla.html
- Gojniczek W., Księstwo cieszyńskie, http://ibrbs.pl/mediawiki/index.php/Ksi%C4%99stwo_cieszy%C5%84skie
- Grzywacz M. Duchy doktora Ochorowicza, http://wyborcza.pl/alehistoria/1,121681,15131773,Duchy_doktora_Ochorowicza.html
- Kosman A., Jan Szturc wspomina początki kariery Adama Małysza, http://pzn.pl/skoki-narciarskie/aktualnosci/art777,jan-szturc-wspomina-poczatki-kariery-adama-malysza-cz-1-.html
- Marcinek R., Wołosi – lud tajemniczy, http://wilanow-palac.pl/wolosi_lud_tajemniczy.html
- Morcinek G., O Karliku kowalczyku i śpiących rycerzach, http://pctesin.cz/old/content/bs-ks/O%20spi%C4%85cych%20rycerzach.pdf
- Ruchniewicz K., Rodło, http://porta-polonica.de/pl/atlas-miejsc-pami%C4%99ci/rodlo
- Samiec K., Historia Parafii Ewangelickiej w Wiśle, http://wisla.luteranie.pl/parafia/historia/
- Stawowczyk P., Historia skoków narciarskich, http://skokinarciarskie.pl/historia-skokow-narciarskich
- Szafrański M., Małe kamienne niedźwiadki wróciły do miejskiego parku w Wiśle, http://dzieje.pl/rozmaitosci/male-kamienne-niedzwiadki-wrocily-do-miejskiego-parku-w-wisle
- Szafrański M., Tomczyk P., Kamienny niedźwiadek stanął w Wiśle; to może być nowy symbol miasta, http://dzieje.pl/rozmaitosci/kamienny-niedzwiadek-stanal-w-wisle-moze-byc-nowy-symbol-miasta
- Zarzycki W., Wilczek Z., Wisła wypływa z Góry Baraniej…, http://rokwisly.pl/wisla-wyplywa-z-gory-baraniej/
- http://berkutschi.com/pl/front/stats_personal/malysz-adam
- http://beskidslaski.pl/wisla-amfiteatr/
- http://cienkownarty.pl/lato/petla-cienkowska,16.html
- http://encyklopedia.pwn.pl/haslo/Wisla;3996730.html
- http://grzegorz-michalek.pl/
- http://infoserwis-etnokultura.pl/r,3,243,632,Komora-Cieszynska.html
- http://malysz.org/zapraszam-do-mojej-galerii/
- http://mapa-turystyczna.pl/node/wisla
- http://ochorowiczowka.pl/dzis-otwarto-najwieksze-muzeum-magicznego-realizmu-europie/
- http://ochorowiczowka.pl/historia/
- http://polsatnews.pl/wiadomosc/2017-09-05/mieszkaj-jak-mistrz-adam-malysz-wynajmuje-apartamenty-w-domu-w-wisle/
- http://pttk.wisla.pl/historia-oddzialu/
- http://skizy.pl/kacik-narciarski
- http://skolnity.pl/o-nas/
- http://slaskie.travel/Poi/Pokaz/15900/1929/muzeum-narciarstwa
- http://slaskie.travel/Poi/Pokaz/3879/1153/zbiornik-czernianski-w-wisle
- http://wisla.org/atrakcje/amfiteatr-im-stanislawa-hadyny/
- http://wisla.org/atrakcje/mala-zapora-z-wodospadem-na-wisle/
- http://wisla.pl/mieszkaniec/attractions/120
- http://wisla.pl/mieszkaniec/attractions/14
- http://wisla.pl/mieszkaniec/attractions/184
- http://wisla.pl/mieszkaniec/kompleks-skoczni-narciarskich-w-wisle-centrum
- http://wisla.pl/mieszkaniec/skocznia-narciarska-im-adama-malysza-w-wisle-malince
- http://wisla.pl/turysta/attractions/10
- http://wisla.pl/turysta/attractions/117
- http://wisla.pl/turysta/attractions/12
- http://wisla.pl/turysta/attractions/13
- http://wisla.pl/turysta/attractions/138
- http://wisla.pl/turysta/attractions/157
- http://wisla.pl/turysta/attractions/58
- http://wisla.pl/turysta/attractions/6
- http://wisla.pl/turysta/attractions/64
- http://wisla.pl/turysta/attractions/65
- http://wisla.pl/turysta/attractions/67
- http://wisla.pl/turysta/attractions/8
- http://wisla.pl/turysta/news/190-rocznica-urodzin-odkrywcy-wisly
- http://wisla.pl/turysta/news/niedzwiadek-na-kuli—oficjalna-maskotka-wisly
- http://wisla.pl/turysta/ogolne-informacje
- http://wisla.pl/turysta/wisla-1918-1939
- http://zamekwisla.pl/pl/node/22
- http://zamekwisla.pl/pl/node/23
- http://zimowit.eu/historia/